czwartek, 27 marca 2014

Loki tu, loki tam, a muzykę w głowie mam - wywiad z Martą Wolak


Poznajcie Martę Wolak, przyszłą wokalistkę, a na razie uczennicę klasy IIa LO. Jeszcze o niej nie słyszeliście? To niebawem na pewno usłyszycie, a tymczasem zapoznajcie się z naszym wywiadem, który wprowadzi was w muzyczny świat Marty.

A i M: Czy uczyłaś się śpiewać?
MW: Nie, ale kiedy mieszkałam w Szwecji, natrafiłam na taką szkołę, gdzie wybierało się profil: muzyczny, plastyczny, albo sportowy. Poszłam na profil muzyczny, bo ja oczywiście byłam taką artystką. Tam była nauczycielka śpiewu, Anna. Miała 28 lat, była bardzo energiczna. Chciałabym być kiedyś taka jak ona. Uczyła nas gry na gitarze. Graliśmy też raz na perkusji. Była to tylko jedna lekcja w tygodniu, ale zawsze coś. Mieliśmy nawet lekcje teatralne, takie zajęcia z improwizacji. Ale przede wszystkim trzy godziny chóru. Śpiewaliśmy różne piosenki, na przykład Eltona Johna, Beatlesów. Uwielbiałam ten chór. Oczywiście zawsze chciałam śpiewać na pierwszym głosie, czyli na najwyższym, bo myślałam, że mogę śpiewać wysoko. Tak się zaczęła moja przygoda z muzyką i ze śpiewem; właśnie w tym chórze.

A i M: Jaki jest twój największy sukces?
MW: Właściwie to nie mam na razie wyróżnień. Na razie! Ale za każdym razem, kiedy śpiewam, to się bardzo cieszę, kiedy ludziom się podoba. Jeśli przychodzą do mnie po koncercie, to jest to największy sukces; kiedy ktoś mówi, że to, co robię jest piękne i jest bardzo wzruszony. Ale na razie moim największym sukcesem jest to, że nauczyłam mojego kota biegać za mną .

A i M: Gdzie już występowałaś?
MW: W ostatnim roku dużo występuję w Trzebnicy. Wiele osób mnie namawiało, żebym poszła do Mam Talent i chyba to zrobię. Ale jeszcze się zastanowię. Teraz mam dużo nauki, ponieważ chcę iść na przyrodnicze studia.

A i M: Kto cię inspiruje?
MW: Ubóstwiam Dianę Clark, która śpiewa jazz. Po prostu uwielbiam jej głos i staram się śpiewać jak ona. Zauważyłam, że nawet lepiej mi to wychodzi niż rok temu. Jestem taka dumna z siebie. Albo Nina Simone. Ona jest czarna, a ja uwielbiam czarnych ludzi i czarny styl. I Lana Del Rey bardzo mi się podoba. Śpiewa twardo niższe tony, a wyższe jak mała dziewczynka. Niestety, ja tak nie potrafię. Muszę się bardzo starać, żeby tak śpiewać, więc wychodzi mi to sztucznie. Słucham troszeczkę klasycznego rocka, ale to nie wpływa za bardzo na mój śpiew. Lubię też bardzo indie rock.

A i M: Jakie jest twoje największe marzenie?
MW: Moim największym marzeniem jest podróż do Rio de Janeiro. Mam nadzieję, że niedługo się spełni. Chciałbym pojechać tam w ramach wolontariatu. Bardzo lubię pomagać, chodzę m.in. do przedszkola, gdzie jest pełno dzieci, które uwielbiam. W Rio de Jeneiro chcę pomagać budować domy w fawelach. Oprócz tego bardzo chciałabym pójść na tamtejsze plaże, gdzie mogłabym tańczyć i poznawać nowe osoby.

A i M: Czy swoją przyszłość wiążesz ze śpiewaniem?
MW: Nie do końca. Nawet gdy słyszałam pochwały pod moim adresem, to nie myślałam o tym, aby zająć się śpiewaniem zawodowo. Mimo wszystko bardzo bym chciała osiągnąć coś w tym kierunku. Jednak to zawsze będzie dla mnie wielkim hobby.

A i M: Jaką masz radę dla innych osób, których talentem jest śpiew?
MW: Na swoich występach nie można udawać kogoś, kim się nie jest. Nie można śpiewać i zachowywać się nienaturalnie. Bardzo ważne jest, aby wydobyć z siebie prawdziwe ,,ja”.

A i M: Jak wiadomo, uwielbiasz różne typy muzyki. Ale czy jest coś, za czym nie przepadasz?
MW: Według mnie, piosenki, które lecą w radio, są praktycznie jednolite. Lubię tylko jazzowe piosenki o miłości, ponieważ potrafią doskonale oddać ten klimat. Śpiewanie o miłości często jest przejawem niedojrzałości, ponieważ są to tylko puste słowa. Mówi się, że piosenki są sposobem na wyrażenie swoich uczuć, jednak uważam, że lepsze wyrażenie emocji można znaleźć w dziełach Adama Mickiewicza, niż w niektórych piosenkach popowych.

A i M: Dziękujemy za wywiad.

Rozmawiały
Adrianna Fiet, Marta Cichy



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz